Harry
pojawił się w Hogwarcie dopiero trzeciego dnia od rozpoczęcia szkoły, w czasie
kolacji. Kiedy przechodził przez Wielką Salę, by zająć miejsce obok mnie i
Rona, ze wszystkich stron dało się słyszeć szepty pozostałych uczniów Hogwartu.
Moja rodzina twierdzi, że postradał
zmysły, wyszeptała jakaś dziewczyna z Ravenclawu do swoich przyjaciółek. Powinni od razu wyrzucić go z Hogwartu, powiedziała
głośnio jedna z Ślizgonek, rzucając
złowrogie spojrzenie w stronę Harry'ego.
Dumbledore mu ufa, a on przecież nigdy się nie myli - oznajmił zdecydowanym
głosem Gryfon z ostatniej klasy. Słyszeliście
jak twierdzi, że Sami-Wiecie-Kto wrócił? - jedna z Puchonek rozejrzała się
po stole. - Myślicie, że to prawda?
- Harry - powiedziałam z troską,
kiedy usiadł na krześle obok. - Gdzieś ty się podziewał?
Zarówna ja, jak i Ron, nie
dostaliśmy od Harry'ego żadnej wiadomości przez całe wakacje. Nie było go na
stacji King's Cross ani w ekspresie do Hogwartu. Nie przyszedł na Ucztę Powitalną,
a podczas Ceremonii Przydziału jego miejsce było puste. Nie było go na
lekcjach, ale żaden nauczyciel nie był tym zdziwiony. Nawet Hagrid nie wydawał
się zmartwiony faktem, że Harry'ego nie ma, ale też nie chciał nam powiedzieć,
co się z nim dzieje. Potwierdził tylko, że niedługo go zobaczymy. Dumbledore
zapewniał, że wszystko z nim w porządku i że potrzebuje po prostu chwili dla
siebie, a McGonagall zbywała nas za każdym razem, kiedy o niego pytaliśmy.
- Cześć - bąknął Harry na powitanie.
Wyglądał na zmęczonego.
- Cześć?! - zapytał Ron wściekłym
tonem. - Co ty... Mogłeś chociaż dać nam
znać, że żyjesz! Moja mama wychodziła z siebie, kiedy nie odpowiadałeś na żadne
z moich listów. Aż w końcu sama zaczęła do ciebie pisać, ale nie poskutkowało.
Histeryzowała, że pewnie cię więzią i zakazują kontaktu z innymi. Zachowywała
się, jakby zaraz miała wyciągnąć cię z domu tych Dursley'ów.
-
Nie byłem u Dursley'ów - odrzekł chłodno Harry.
Wymieniliśmy spojrzenia z Ronem.
- Dumbledore mówił, że jesteś w
domu...
- Byłem u Syriusza - wyjaśnił
pośpiesznie. - Ma ukryty dom w Londynie. Od Durlsey'ów wyprowadziłem się po
pierwszym tygodniu wakacji.
Ron zmarszczył brwi, a potem otworzył
szeroko oczy, jakby nagle zapaliła się nad nim rozżarzona żarówka.
- To wszystko wyjaśnia - powiedział
już cieplejszym tonem. - Świnka nie wiedziała, gdzie mieszka Syriusz i dlatego
nie oddała ci listów. Tylko, co z nimi zrobiła?
- Myślisz - wyszeptałam, myśląc o
aferze w Ministerstwie Magii - że ktoś je... przejął?
Zanim Ron zdołał odpowiedzieć, Harry
westchnął.
- Dostawałem wasze listy. Wszystkie.
Ron wytrzeszczył na niego oczy. Ja
też spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Dostawałeś nasze listy? I nie
mogłeś odpisać?
- Ron - szturchnęłam go, żeby się
przymknął. - Harry na pewno ma na to jakieś wytłumaczenie.
Ale Harry milczał, co dla Rona było
oznaką przyznania się do winy. Zacisnął mocno pięści, a jego twarz zrobiła się
czerwona.
- Mógłbyś chociaż udawać, że cię
interesujemy, wiesz?! - krzyknął tak, że połowa Gryfonów spojrzała w naszą
stronę, nasłuchując. - Ale po co? Po co dawać przyjaciołom znak, że się żyje!
Najlepiej schować się gdzieś i ignorować to, że ktoś się martwi!
Harry sprawiał wrażenie, jakby nie
zrobiło to na niego żadnego wrażenia.
- Skończyłeś? - zapytał szorstko. Nie czekając na odpowiedź wstał i wyszedł z Wielkiej Sali. Znowu rozległy się
szepty i pomruki.
- Widziałaś go, Hermiono? Wielki pan
Harry Potter! Co on sobie w ogóle myślał?
Parę razy przemyślałam w głowie
odpowiedź, zanim oznajmiłam:
- Tak, to trochę nie fair, że się
nie odzywał. Ale zrozum go, na pewno obwinia się o śmierć Cedrika, a do tego
Ministerstwo robi z niego totalnego kretyna.
- Może nim jest - mruknął Ron, ale zignorowałam
go.
Wierzyłam w swoje słowa. Sama
podziwiałam Harry'ego, że nie załamał się po śmierci Cedrika. Widział przecież,
jak ten umierał i na pewno obwiniał się, że nic nie zdołał zrobić. Zresztą,
jemu samemu cudem zdołało się wrócić. A Ministerstwo Magii, zamiast szukać
Lorda Voldemorta, oskarżało Harry'ego o kłamstwa, w co uwierzyła większość
czarodziei. Wyszło na to, że Harry próbuje zwrócić na sobie uwagę, a Voldemort
to tylko jego pretekst, żeby dać o sobie znać.
- Pójdę z nim porozmawiać -
spojrzałam wyczekująco na Rona, dając do zrozumienia, że ma iść ze mną, ale on
tylko wzruszył ramionami. - Dobra, pójdę sama.
I ruszyłam w stronę dormitorium.
Otwierając drzwi Wielkiej Sali
wpadłam na kogoś. Z trudem udało mi się odzyskać równowagę.
- Granger - usłyszałam zimny głos.
- Malfoy.
Draco Malfoy spojrzał na mnie mrużąc
platynowoszare oczy. Przez chwilę gapił się i wyglądał, jakby nad czymś się
zastanawiał. Parokrotnie przeczesał palcami swoje niemalże białe włosy i
sprawiał wrażenie, jakby chciał mi coś powiedzieć. Potem jednak minął mnie szybko,
pomrukując do siebie. Nie rzucił nawet żadnej obelgi, co było do niego niepodobne.
Zignorowałam to i ruszyłam w stronę
wieży Gryffindoru.
- Mleczna kąpiel - podałam hasło.
- Najlepsza na zmartwienia -
zagrzmiał śpiewny głos Grubej Damy. Obraz odsunął się na bok, tworząc wejście.
Pokój Wspólny był pusty,
najwidoczniej wszyscy zajmowali się jeszcze kolacją. Oprócz Harry'ego, który
siedział na podłodze, opierając plecy o fotel. Palcami badał swoją różdżkę,
chociaż jego wzrok utkwiony był w suficie. Nawet nie zauważył mojego przyjścia.
- Harry...
- Tak, Hermiono, jestem złym,
niewdzięcznym przyjacielem - powiedział z ironią. - Zaczynam żałować, że zgodziłem
się na powrót do Hogwartu.
Chciałam mu powiedzieć, że wcale nie
jest złym i niewdzięcznym przyjacielem, ale zamiast tego wypaliłam:
- Zgodziłeś się na powrót do
Hogwartu? To... to ty nie chciałeś tu wrócić?
Hogwart dla większości z nas był
domem. Dla Harry'ego zwłaszcza, który przedtem nie wiedział, co oznacza mieć dom
(w końcu mieszkał u Dursley'ów). Zawsze cieszył się, kiedy rozpoczynał się rok
szkolny i żałował, że tak szybko nadchodzą wakacje.
Usadowiłam się na podłodze obok
Harry'ego. Przez te dwa miesiące czarne włosy zdążyły już mu urosnąć, tak że
niemal zasłaniały jego jasnozielone oczy i bliznę w kształcie błyskawicy.
Wyglądał na roztargnionego i nie zauważył nawet, że jego okrągłe okulary są
opalcowane.
- Syriusz napisał do Dumbledre'a, że
nie chcę wracać - zaczął, nie odrywając wzroku od sufitu. - Powiedziałem mu to
w dzień rozpoczęcia roku, więc Dumbledore przyszedł następnego dnia. Oboje
zaczęli mnie namawiać, powiedzieli, że tylko tu będę bezpieczny...
- I mieli rację! Harry, teraz, kiedy
Sam-Wiesz-Kto powrócił, tylko tu, pod okiem Dumbledore'a, jesteś bezpieczny.
- Bezpieczny? - Harry uniósł brwi i
spojrzał na mnie. - Wszyscy mówią o tym, jaki Hogwart jest bezpieczny. A ile
razy, od kiedy tu jestem, o mało co nie umarłem? Od pierwszego roku patrzę
śmierci w oczy, narażając przy tym ciebie i Rona, a teraz, kiedy Voldemort
powrócił, narażam wszystkich.
Całe cztery lata nauki mignęły mi
przed oczami. Kamień filozoficzny, Komnata Tajemnic, Syriusz Black i Turniej
Trójmagiczny. Ile razy otarłam się o śmierć? Ile razy Harry omal nie zginął?
Ile razy Ron był w niebezpieczeństwie?
- Nie musisz zgrywać bohatera, Harry
- do pokoju wszedł Ron. Oparł się o ścianę i skrzyżował ręce. Byłam niemal
pewna, że wszystko słyszał. - Sprzątnięcie Ślizgonom Pucharu Domów i Pucharu
Quidditcha, zamienienie tego kretyna Malfoya w fretkę i zderzenie pięści Hermiony
z jego śliską twarzą... No, czasami było nawet zabawnie.
Harry po raz pierwszy się uśmiechnął.
- Nie odpisywałeś na nasze listy, bo
chciałeś nas chronić, prawda? - zapytał Ron, podchodząc bliżej. - To na prawdę
kretyński pomysł, stary.
- Ron ma rację - poparłam go. -
Myślałeś, że jak urwiesz z nami kontakt i nie wrócisz do Hogwartu to
Sam-Wiesz-Kto zostawi wszystkich w spokoju?
Harry milczał przez dłuższą chwilę.
- Voldemort chce mnie - stwierdził,
a Ron drgnął na dźwięk tego imienia. - Ale miałem dość czasu na przemyślenia.
Jedynym dobrym rozwiązaniem jest dowiedzenie się, jakie są teraz jego plany -
zawahał się - no... oprócz zabicia mnie.
Wymieniliśmy z Ronem spojrzenia.
- Harry... - zaczęłam.
- Też nad tym myślałem i... -
powiedział Ron w tym samym czasie.
- Wszyscy chcielibyśmy wiedzieć..
- ... myślę, że...
- ... co on teraz planuje.
- ... powinniśmy wyciągnąć to od
Snape'a - zakończył Ron.
Spojrzałam na niego z wyrzutem.
- A skąd niby Snape ma wiedzieć,
jakie są plany Sam-Wiesz-Kogo?
Ron prychnął.
- To chyba jasne, nie? Przecież
wiadomo, że trzyma jego stronę.
- Ron, ile razy mam ci mówić -
wycedziłam - że Dumbledore mu ufa, więc i my powinniśmy to zrobić.
Zanim Ron zdążył odpowiedzieć, Harry
wstał, co zwróciło uwagę nas obojga.
- Właściwie miałem podobny plan -
stwierdził, otrzepując szatę z okruszków, które musiały leżeć na podłodze.
- Harry, chyba nie zamierzasz... -
pokręciłam głową z niedowierzeniem. - Nie można zaatakować nauczyciela, nawet
jeśli jest nim Snape! I nie patrzcie tak na mnie, nie namówicie mnie do
stworzenia jakiegoś nielegalnego eliksiru. W końcu to on jest nauczycielem
eliksirów, wyczułby nawet kropelkę w swoim soku dyniowym, a...
- Hermiono - przerwał mi Harry. -
Nie chcę żadnego eliksiru na Snape'a.
- Racja, może uda nam się znaleźć
jakieś zaklęcie na niego - Ron wyszczerzył zęby i sprawiał wrażenie, jakby
właśnie wyobrażał sobie, jak rzuca na Snape'a złowrogi urok.
- O tak, Ron, to wspaniały pomysł,
przecież to tylko Snape, który od zawsze interesuje się czarną magią -
powiedziałam, wywracając oczami.
- No wiesz, gdybyśmy poszukali w
bibliotece - podkreślił słowo ,,biblioteka" - to na pewno udałoby nam się
znaleźć coś, co umożliwiłoby nam wycisnąć z niego wszystko, co wie.
- Nawet jeśli, to co takiego Snape
może wiedzieć? - zagrzmiałam. - Myślisz, że Sam-Wiesz-Kto zwierza mu się ze
swoich planów?
Ron się skrzywił, więc wiedziałam
już, że wygrałam. Posłałam tryumfalny uśmiech w stronę Harry'ego, ale on tego
nie zauważył.
- Snape nic nie wie - odezwał się w
końcu, wpatrując się w koniec swojej różdżki. - To by było za proste, w końcu
Dumbledore mu ufa. Ale jest ktoś, kto może znać plany Voldemorta. Ktoś, kto
mógł dowiedzieć się o tym zupełnie przypadkiem, na przykład podsłuchując swoich
rodziców.
Spojrzał na mnie, a ja spojrzałam na
Rona. Wszyscy troje analizowaliśmy te stwierdzenie w milczeniu, aż w końcu
Harry pewnym siebie głosem oznajmił:
- Draco Malfoy.
________________________________
Krótka notka od autora:
To dopiero 1wszy rozdział, więc akcja powoli nabierze rozpędu. Obiecuję, że z każdym nowym rozdziałem będzie ciekawiej.
Liczę na komentarze :)
Twoje postacie wydaja sie byc kanoniczne, a juz samo to działa u mnie na plus;)
OdpowiedzUsuńco do tresci to Harry jest dziwny...przeciez Voldemord bedzie wiedzial kim są jego bliscy i przyjaciele i bez wzgledu na to gdzie będzie oni beda tak samo narazeni.
hmmmm czyli zacznie sie pogoń za Draconem.?
na koniec chciałam podziekowac ,za wpadniecie do mnie i zostawienie komentarza.
www.swiatlocienn.blog.pl
Naprawdę świetny blog. Różni się od wsztstkich innych Dramione ��
OdpowiedzUsuńPozdrawiam #Teodora
Piękne
OdpowiedzUsuń