Najpierw zapraszam na epilog: tutaj :)
Nie wiem, co
napisać. Może dlatego, że jest godzina 00:00 (jak ładnie!) - oczy same mi się
zamykają, a mózg przestał poprawnie pracować dobre pięć lat temu ( to znaczy,
ech, 3 godziny!). Na szczęście wypiłam chwilę temu kawę, więc jestem w stanie
jako-tako myśleć, aczkolwiek z góry przepraszam za niepoprawną konstrukcję zdań
czy błędy w każdej możliwej postaci.
Może więc skupmy się na blogu. Zapodam najważniejszą informację, o której już wspominałam:
To nie koniec!
W opowiadaniu Zatrzymać w Pamięci postawiłam na otwarte zakończeniu, będąc niemal jak Słowacki, który pisząc ,,Kordiana" miał stworzyć piękną i sławną trylogię. Koniec końców nie wszystko poszło po jego myśli i cała historia kończy się w momencie, w którym w stronę głównego bohatera jakaś banda rozkapryszonych sługusów cara celuje z broni. Kotary opadają parę sekund za szybko, a Słowacki decyduje się jednak nie kończyć swojego cudownego dramatu (?XD) i gorliwy czytelnik do końca życia stawia sobie pytanie: I co dalej? (Właśnie przedstawiłam wam zmodyfikowaną wersję Kordiana, którego nigdy nie czytałam, ale pewnie coś z tego co napisałam jest prawdą!). W każdym razie ja - w przeciwieństwie do Słowackiego - zamierzam doprowadzić swoje opowiadanie do końca.
Oficjalnie informuję, iż druga (zarówno ostatnia) część pojawi się na osobnym blogu...
Może więc skupmy się na blogu. Zapodam najważniejszą informację, o której już wspominałam:
To nie koniec!
W opowiadaniu Zatrzymać w Pamięci postawiłam na otwarte zakończeniu, będąc niemal jak Słowacki, który pisząc ,,Kordiana" miał stworzyć piękną i sławną trylogię. Koniec końców nie wszystko poszło po jego myśli i cała historia kończy się w momencie, w którym w stronę głównego bohatera jakaś banda rozkapryszonych sługusów cara celuje z broni. Kotary opadają parę sekund za szybko, a Słowacki decyduje się jednak nie kończyć swojego cudownego dramatu (?XD) i gorliwy czytelnik do końca życia stawia sobie pytanie: I co dalej? (Właśnie przedstawiłam wam zmodyfikowaną wersję Kordiana, którego nigdy nie czytałam, ale pewnie coś z tego co napisałam jest prawdą!). W każdym razie ja - w przeciwieństwie do Słowackiego - zamierzam doprowadzić swoje opowiadanie do końca.
Oficjalnie informuję, iż druga (zarówno ostatnia) część pojawi się na osobnym blogu...
...I będzie o wiele krótsza niż pierwsza, ale - z mojego punktu widzenia - ciekawsza.
Teraz chciałabym przejść do rzeczy dla mnie najważniejszej, mianowicie podziękować Wam za wszystkie komentarze - te jawne, jak i anonimowe, za każdy przeczytany przez Was rozdział i każde wejście na tego bloga. To Wy - czytelnicy - byliście motorem napędowym całego opowiadania i bez Was na pewno poddałabym się już wiele miesięcy temu.
Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
Oczywiście nie jest to żadna forma pożegnania - co to, to nie - w końcu spotykamy się (mam nadzieję!) już za niedługo, kiedy tylko ogarnę szablon (już przedwczoraj pooglądałam filmiki na yt jak się robi szablon na bloga, jestem prawie pro w tej dziedzinie... no dobra, może jeszcze nie...) i zabiorę się do pisania! Na szczęście zbliżają się święta, zasłużony odpoczynek i dużo jedzenia, co da mi w końcu jakąś dawkę energii, bo spanie 4-5h dziennie chyba mi nie odpowiada (nie żebym z tego powodu w szkole zasypiała na nudniejszych lekcjach...)
Nie żałuję rozpoczęcia pisania bloga. Fakt - czasem było ciężko, głównie przez brak czasu lub brak weny. Zdarzało mi się przekładać bloga ponad szkołę, ale koniec końców wyrabiałam się jako-tako (mam dar ściągania na sprawdzianach hehe). Mówiąc (pisząc) zupełnie szczerze: uważam osobiście, że z każdym rozdziałem było trochę lepiej i śmiało mogę porównać początki tego bloga do jego końcowych rozdziałów, by powiedzieć: Woho, czegoś się dzięki pisaniu nauczyłam! Miejmy nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej.
Nie jestem pewna, czy zawarłam w tej luźnej wypowiedzi pisemnej wszystko, co zawrzeć chciałam. Kofeina chyba przestała już działać, a to znak, że pora spać (nie polecam wstawać o 5:30 każdego dnia).
Podkreślam jeszcze raz: to nie koniec, więc słowa pożegnania zachowam na odpowiednią chwilę.
Wasza,
Kathleen Smith
Bądź pewna, że ja nie odejdę! Choćby odciągali mnie wołami, zostanę i dalej będę czytać każdą Twoją notkę z zapartym tchem i zaciśniętymi kciukami.
OdpowiedzUsuńJa z kolei dziękuję za dawkę emocji, wzruszeń i nadziei, która nigdy mnie nie opuszczała. Dziękuję!
I cieszę się, że to nie koniec, bo nigdy ale to nigdy nie pogodzę się z tym, że Hermiona straciła wspomnienia.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam i ściskam mocno, Iva Nerda
♥
Usuń